|

G r a ż y n a
C z u b i ń s k a
|
|
Styczeń
2010 | Grażyna
Czubińska: "związek na
odległość..."
Życie toczy się
naprzód, a tu raz po raz wraca temat związków na
odległość. Wiem (nie z oficjalnych danych statystycznych, ale
bezpośrednio z doświadczenia zawodowego w UK), że Polaków na Wyspach
raczej niezbyt ubywa. Ci, którzy w
jakimś momencie swojego emigracyjnego życia odnajdują mnie w swojej
własnej potrzebie wewnętrznej, mówią często: "Pani Grażyno, kocham(y się), ale czy i jak
dam(y) radę?" Żona czy mąż w Polsce, a w Wielkiej Brytanii
nadzieje czy też po prostu praca. Zawsze powtarzam, że nie ma
uniwersalnych recept na przecież indywidualne przypadki... Każdy
człowiek jest w pewnym sensie złożonym rozdziałem w księdze istnienia
związku. Jeżeli pod uwagę bierzemy całość - dwoje ludzi razem, to
sprawa
staje się podwójnie złożona. W scenariuszach mamy to, co dostaliśmy na
starcie (kultura, społeczeństwo, rodzina), a także to, co na co w
mniejszym lub większym stopniu sami mieliśmy lub mamy dalej wpływ
(chęci, wybory, doświadczenia). Nie można od razu mieć więc
zupełnej pewności czy w perspektywie czasu uda się utrzymać istnienie
ważnych relacji. Ktoś może powie, że skoro się wyjechało (zostawiło w
domu najbliższą osobę, przedkładając zarobkowanie nad bycie razem), to
pewnie te relacje (partnerskie / małżeńskie) nie są dla wyjeżdżających
tak ważne... Nie, to nie prawda - mniej więcej 95% przypadków osób w
związkach na odległość, z jakimi pracowałam, to emigranci z
przymusu, a nie z wyboru. Często jest bowiem tak, że trzeba wspólnie
szukać lepszych perspektyw na życie, a tylko jedno może je realizować -
bo dzieci i szkoła, bo lepiej potrzymać przez jakiś czas "wróbla" za
np. 1500 PLN na miesiąc w garści, niż liczyć od razu na "gołębia"
za np. 1500 GBP a month
na dachu, bo
tysiące innych i równie życiowych powodów. Rozłąka - brak ciepłego
przytulenia co rano, brak ciepłego pocałunku co wieczór, to chłodzi...
Dlatego - jeśli nam zależy na sobie, nie wolno nigdy dopuszczać do
stanu "wyłączania się" na dłużej z ciągłego kontaktu, chociażby za
pośrednictwem technologii...

|
|
Obrazowym przykładem jest to, co
dzieje się między bohaterami filmu "Avatar", który ostatnio jest bardzo
popularny zwłaszcza wśród młodych ludzi. A trzeba pamiętać, że około
80% fali emigracyjnej po 2004 to młodzież między 20 i 35 rokiem życia.
Wracając do myśli, ten mężczyzna jest co prawda w dopiero rodzącym się
związku, jednak i to pozwala nam zauważyć jak bardzo ważne dla
podsycania płomienia uczuć jest chociażby pośrednie bycie ze sobą.
Ciało, którego używa by raz po raz widzieć się, słyszeć, przebywać z
tą, na której mu zależy - jego awatar jest jakąś formą technologii
użytecznej także w sferze fundamentalnych relacji międzyludzkich.
Umożliwia im "związek na odległość..."
|
Pomijam istotne różnice światów,
jakich on i ona są częściami. To byłby temat na co najmniej osobny wpis
w blogu. Zwracam teraz uwagę głównie na fakt ich bycia ze sobą -
podtrzymywania kontaktu przez nich, z wykorzystaniem awatara. Gdy tak
patrzymy na ich związek, to baza wojskowa, w której on przebywa, jest
swoistą "emigracją". To miejsce, z którego on "łączy się" z bliską
sobie kobietą, żyjącą tam, gdzie zawsze są jego myśli... Niezależność,
jaką ona się charakteryzuje, to również temat-rzeka. Partnerski związek
na tym właśnie polega, że oboje mają nie tylko siebie, ale i swoje
indywidualne sprawy. Wówczas zazwyczaj jest trudniej utrzymać związek
przy życiu, lecz z drugiej strony utrzymanie go świadczy o dojrzałości
partnerów...
|
|

|
Przetrwanie takiego związku na odległość możliwe jest tylko wtedy, gdy
jego
sferze emocjonalnej
towarzyszy fundamentalne rozumienie życia przez oboje ludzi. Uczucia
mają
to do siebie, że dość szybko przemijają - zwłaszcza gdy ludzie nie są
ze sobą w
bezpośrednim kontakcie na co dzień. Ale gdy
oprócz uczuć łączy nas także pełna świadomość tego, że jesteśmy
związani z kimś faktycznie
właściwym, wówczas mało istotna, zwłaszcza w czasach internetu i
względnie tanich biletów lotniczych, jest
kwestia odległości pomiędzy np. Polską i Wielką Brytanią. Fizyczne
rozłąki w przypadku rzeczywiście partnerskich relacji między dwojgiem
osób, scalają ich związek na poziomie mentalnym. Nie ma przecież nic
lepszego w
odniesieniu do integrowania ludzi, niż stawianie przed nimi kolejnych
przeszkód do wspólnego
pokonania. Taką przeszkodą może być także emigracja... A jeszcze w
odniesieniu do "Avatara", to choćby dla zobaczenia w trójwymiarze
krajobrazów tam stworzonych warto było się wybrać. Wimbledon odtąd
chyba już nie tylko z tenisem będzie przynajmniej mi się kojarzył! :) |
|
Styczeń
2010

|
|